Bibianna Moraczewska, ur. w roku 1811 w Zielątkowie w powiecie obornickim w rodzinie ziemiańskiej, zm. w Poznaniu 7 października 1887 r. Patriotka i społecznica, pisarka, diarystka i publicystka, wraz z bratem Jędrzejem, historykiem i działaczem politycznym, w latach 40. i 50. XIX wieku należała do grona najaktywniejszych i najbardziej światłych obywateli Wielkiego Księstwa Poznańskiego, zaangażowanych w kultywowanie polskości i opór przeciw germanizacji. Dzieciństwo i młodość spędziła w rodzinnym majątku ziemskim, kształcąc się samodzielnie w zakresie historii i literatury polskiej. Niewątpliwym bodźcem dla takiej autodydaktyki były jej bliskie relacje ze starszymi braćmi, a w wieku późniejszym – niezwykła więź, jaka wytworzyła się między nią i Jędrzejem. Obdarzona niepospolitą urodą – jasna blondynka o „porcelanowej” cerze – nigdy nie wyszła za mąż, a od roku 1842 aż do śmierci Jędrzeja w lutym 1855 mieszkała razem z nim w będącej ich własnością kamienicy przy ulicy Berlińskiej 32 (obecnie 27 grudnia) w Poznaniu, prowadząc mu gospodarstwo i przyjmując licznych gości, wśród których nie brakowało najznamienitszych intelektualistów, postępowych działaczy społecznych, twórców i przedstawicieli lokalnej arystokracji. Bywała tu również w okresie swego pobytu w Poznańskiem Narcyza Żmichowska, z którą Bibiannę połączyła głęboka, choć nie zawsze bezkonfliktowa przyjaźń. Do największego kryzysu w stosunkach między nimi doszło w związku z fascynacją Żmichowskiej towianizmem i samą osobą duchowego przywódcy sekty, którego Moraczewska uważała za moskiewskiego agenta. Nigdy wszakże ich przyjaźń nie uległa zerwaniu i obie pozostawiły po sobie nawzajem nader interesujące charakterystyki. Osoba Moraczewskiej stała się pierwowzorem jednej z postaci kobiecych z opowieści ramowej Poganki (1846) – najsłynniejszej powieści Żmichowskiej, występując tam pod imieniem Felicji. „Felicja była dla mnie ideałem obecnej chwili – mówi narratorka powieści – miała siłę potrzebną do moralnych tego wieku zapasów, namiętne wszelkiego dobra pragnienie, gwałtowną złego nienawiść, sąd rozumu bez litości, miłość dla myśli swej większą niż dla ludzi, a jednak ludziom bratniej myśli rękę z pomocą wyciągniętą i życie całe wydane. [...] Pieszczona, rozumna, śliczna, biała jak lilijka, jasna jak gwiazdeczka, tak snadnie wzbiła się na wysokość człowieczeństwa, tak wygodnie zawarowała osobistość swoją w zatraceniu egoizmu, radość swoją w obowiązkach, że nie umiała sobie dobrać skali na mierzenie postronnych uchybień. [...] Nigdy Felicja nie miała powodu, żeby choć na chwilę o samej sobie zwątpić. – Z okiem badawczym, nieustannie w głąb własnej duszy zwróconym, widziała tyle świętości, tyle prawdy w jej najtajniejszych zakątkach, że prawda i osobiste uczucie w jedność się dla niej zlały zupełnie, i że na koniec, jak każda wyższych przeznaczeń istota, wierzyć sama w siebie zaczęła. Współwyznawców jej nie brakło, jak także należałam do ich liczby. Felicja pełna wdzięku i uroku – odważna – dowcipna, otoczona przyjaźnią serc poświęconych – zazdrością nikczemnych a szacunkiem ogółu, wyobrażała mi kobietę najzdolniejszą do przeprowadzenia w rzeczywistości wszystkich kobiecych o niepodległości marzeń (Żmichowska 2002: 8-9).
W tej niepozbawionej szczypty soli laudacji autorce udało się wychwycić pewien rys osobowości Moraczewskiej, na który zwracali uwagę także inni jej współcześni – apodyktyczność i niezachwianą wiarę w słuszność własnych sądów. Cechy te, choć może czasem przykre dla otoczenia, niewątpliwie musiały przydawać się Bibiannie w bardzo ważnej dziedzinie jej życia, jaką była działalność konspiracyjna. Zdawała się być do niej wprost stworzona – zuchwała w obcowaniu z władzami pruskimi, bez strachu przemycająca do Królestwa Polskiego bibułę i magazynująca we własnym mieszkaniu tysiące egzemplarzy wydawnictw emigracyjnych, utrzymywała regularne kontakty z politycznymi emisariuszami, a także publikowała własne artykuły w emigracyjnej prasie (m.in. w „Przeglądzie Rzeczy Polskich” i w „Głosie Polskim”). Jak odnotowuje A.Zieliński w odnośnym haśle Polskiego Słownika Biograficznego: „Landrat E.Bärensprung zaliczał [ją] do <<siedmiu najgorszych kobiet sprzysiężenia 1846 roku>>” (Zieliński 19: 677).A oto jak Moraczewska sportretowała Narcyzę Żmichowską w swoim dzienniku w 10 lat po Pogance:
„Nie widziałyśmy się z Narcyzą lat prawie 7, bo od 1849 roku, kiedy była u mnie. Wkrótce potem do więzienia ją wzięto. Mimo przeżytych kolei nic a nic się nie zestarzała, zmarszczka żadna nie osiadła na jej czole! – Płeć jej nawet wybielała. Umysł został ten sam: zawsze fantazja zastępuje u niej rzeczywistość życia, a powiedziałabym i serce.
Co sobie wymarzy, to przyjmuje jako prawdę, jako regułę życia; a co szczególniejsze, że się oburza, jeżeli ktoś jej wymarzonych prawd nie chce przyjąć na wiarę. [...] Po tem siedzeniu w więzieniu, zasady przez nią rozwijane, są przyjmowane jako mające jedynie na celu miłość ojczyzny. Wypowiada ona to, lecz w gruncie rzeczy ma na celu rozwijanie Towianizmu. Znać mistycyzm Towiańskiego podniósł głowę na emigracji i przeniósł się do kraju, a mianowicie do części Polski pod rządami Moskwy” (Moraczewska 1911: 38-39).
Bibianna Moraczewska zadebiutowała na łamach poznańskiego „Dziennika Domowego” na początku roku 1840 jako autorka powiastki pt. „Taka była wola Boża”, a w latach następnych ogłosiła tamże pewną liczbę opowiadań obyczajowo-historycznych, spośród których wyróżniły się, przedrukowane w postaci książkowej, Przygody z życia gen. Madalińskiego (1850) oraz Ojciec Cyryl profosem (w dziele zbiorowym Pięć opowieści, 1844). Nadto opublikowała anonimowo dwa przeznaczone dla ludu podręczniki historii, zatytułowane Co się stało w Polsce od pierwszego rozbioru aż do końca wojen za cesarza Napoleona (1850) i Co się działo w Polsce od samego początku aż do pierwszego rozbioru kraju (1852). Najważniejszą pozycją w jej dorobku literackim była dydaktyczno-moralizatorska powieść Dwaj bracia rodzeni (1859), w swoim czasie wielce poczytna, dziś całkowicie zapomnianą.
O emocjach towarzyszących swoim literackim pierwocinom Moraczewska tak pisała w dzienniku:
„Po wypiciu kawy, uczesaniu się, wzięłam powiastkę, żeby iść, ale serce tak mi gwałtownie bić zaczęło, żem musiała usiąść dla spoczynku; poszłam na górę, ale kiedym klamkę od Jędrzeja drzwi schwyciła, znów mię strach ogarnął, schroniłam się do biblioteki, i choć dzisiaj zimno nie żartami [zapis z dnia 21 stycznia 1840 r. – ek], mnie jednak było gorąco, jak w upał. Nareszcie postanowiłam skończyć... weszłam do pokoju... serce mi młotem zabiło, szukałam czegoś między książkami i wyszłam. Jędrzej pytał się, czego szukam, odpowiedziałam, że niczego. I znów poszłam do zimnej biblioteki, po chwili nareszcie zdecydowałam się iść na dobre, otworzyłam drzwi i mówiłam: >>Masz czas, Jędrzeju, posłuchać powiastki, com napisała?<< - >>Dobrze, czytaj<< - i usiadł – i ja usiadłam z taką bojaźnią, jak do jakiej operacji. Był kontent z mojej powiastki, znalazł coś więcej, niż się spodziewał, bo mi parę razy mówił >>dobrze<<, a po skończeniu, kiedym mu o poprawie mówiła, odpowiedział mi, że prawie nic nie ma do poprawienia, że jest dobra. Ja z taką bojaźnią szłam do Jędrzeja, boć to już było postanowienie istotne, dać tę moją prace do druku” (Moraczewska 1911: 19).
Po śmierci Jędrzeja Moraczewskiego, która była dla niej wielkim ciosem i niepowetowaną stratą, Bibianna sprzedała ich wspólną kamienicę i zamieszkała w sąsiedztwie kościoła św. Marcina („...każde uderzenie dzwonu rozlega się u mnie po pokojach, a za każdą razą myślę o moich zmarłych; Moraczewska: 37). W okresie powstania styczniowego należała do utworzonego przez Emilię Sczaniecką Komitetu Niewiast Wielkopolskich, którego członkinie niosły pomoc sanitarną i medyczną rannym powstańcom. W ostatnich dekadach życia zaangażowała się w działalność na niwie oświatowej, organizując i czynnie wspierając Towarzystwo Pomocy Naukowej dla dziewcząt.
Największą wartość dla współczesnego czytelnika przedstawia dziennik Bibianny Moraczewskiej, opublikowany w r. 1911 przez jej wnuczkę, dr Dobrzyńską-Rybicką i obejmujący zapisy z lat 1836-40 oraz 1855-63. Obcujemy w nim z kobietą o wielkiej kulturze osobistej, ciętym języku, wielkim zmyśle obserwacji i znacznej intuicji psychologicznej, o wyrobionym zdaniu na temat licznych wybitnych postaci polskiego życia intelektualnego, społecznego, politycznego i towarzyskiego, z którymi stykała się osobiście i które obdarzała swoją sympatią, szacunkiem, a bywało, że niechęcią. „Lelewel mieszka w dość porządnym pokoju, ale bez pieca i komina, jada z restauracji, gdzie nawet co dzień mięsa nie dostanie, lecz tylko kartofle i jakieś zupsko. Ubrany w czarnym wytartym fraku, u którego braknie kawał poły i wszystkich guzików, pantalony w poprzek nićmi pozeszywane, buty wykrzywione. Książek ma jednak w swojem pomieszkaniu pod dostatkiem. Pomimo tego u wszystkich jest w wielkiem poszanowaniu” (Moraczewska 1911: 26). Temu podobne relacje kobiety – świadka swoich czasów czynią z jej zapisków dokument wart ponownej lektury.
W poznańskiej dzielnicy Podolany znajduje się ulica nazwana imieniem Bibianny Moraczewskiej.
Bibliografia[]
Bibianna Moraczewska, Dziennik, wydany z oryginału przez wnuczkę, dr Dobrzyńską-Rybicką, Poznań 1911
Bibianna Moraczewska, Co się stało w Polsce od pierwszego jej rozbioru, aż do końca wojen za cesarza Napoleona, N.Kamieński i spółka, Poznań 1850
Bibianna Moraczewska, Co się działo w Polsce od samego początku aż do pierwszego rozbioru kraju, N.Kamieński i spółka, Poznań 1852
Polski Słownik Biograficzny, t.XXI, Wrocław-Warszawa-Kraków 1976, s.676-77 (autor hasła: Andrzej Zieliński)
Narcyza Żmichowska, Poganka, seria „Klasyka mniej znana”, Kraków 2002
Bożena Krzywobłocka, Wielkopolskie damy, Poznań 1986
Sławomir Leitgeber, O życiu towarzyskim w Wielkopolsce w XIX i XX wieku. Jak je pamiętam, Poznań 2001.