Wielkopolski Słownik Pisarek

Krystyna Miłobędzka - poetka.


Ludzie, miejsca i daty[]

Milobedzka3

Krystyna Miłobędzka


Krystyna Miłobędzka urodziła się 8 czerwca 1932 roku w Margoninie koło Chodzieży. Jej rodzicami byli Witold i Janina Łuczkiewiczowie. Przepiękny, otoczony parkiem budynek, gdzie przyszła na świat i mieszkała jako dziewczynka, XVIII-wieczny pałac Skórzewskich, był wówczas siedzibą Szkoły Leśnej, której dyrektorem był w tamtym czasie ojciec poetki.
Tak wspomina swoje dziecięce lata późniejsza mistrzyni słowa:
Z opowiadań domowych wiem, że byłam uparta. Nie wymawiałam zgłoski „k”, tylko „t” – „myszta tata mała”; „tata jestem zatatarzona”. Bardzo się tego wstydziłam. Miałam duże kłopoty z mówieniem. Byłam dzieckiem małomównym. Dopiero, gdy byłam sama, wchodziłam na stół i rozmawiałam płynnie w nieznanym języku.


Rodzice[]

O rodzicach mówi ciepło, choć nie bez pewnego dystansu. Matka – szczególnie początkowo – zajęta była przede wszystkim domem, przyjmowaniem licznych gości, którzy odwiedzali rodzinę ze względu na wysoką pozycję i naukowe zaangażowanie ojca. Małą Krystyną opiekowała się wówczas niania, którą dziewczynka miała na zawsze zapamiętać jako niezwykle oddaną i lojalną wobec Łuczkiewiczów kobietę, przyjaciółkę na dobre i na złe, prostą dziewczynę o wspaniałych warkoczach, która wymyślała nieskończoną liczbę historii i bajek. Matka zaś świetnie śpiewała i grała na fortepianie. Rodzinna wieść głosi, że – powołując się na opinię niepamiętanego już z imienia eksperta – w dzieciństwie miała ogromną szansę zostania wielką śpiewaczką, jednak plany te przerwała historyczna zawierucha.

Ojciec Krystyny, Witold Łuczkiewicz, jako wybitny pedagog, a przy tym szanowany przyrodnik, autor kilku książek z tej dziedziny, często wyjeżdżał na zagraniczne delegacje, do Anglii czy Szwecji. Był człowiekiem pełnym pasji:
Pamiętam ojca idącego przez park, a za nim nasze psy i koty. Pamiętam wyjazdy z ojcem bryczką do lasu. Szukaliśmy jakichś dziwnych, zamierzchłych roślin, widłaków i rosiczek.
W 1947 roku zaczęły się ich wspólne wyprawy w Tatry, podczas których ojciec z córką zatrzymywali się w domku „Orlicy” – wybitnej taterniczki, Jadwigi Pierzchalanki. Ostatnia z tych wypraw, na Świnicę, 16 sierpnia 1949 roku, zakończyła się dla Witolda tragicznie:
Kiedy ojciec spadał, stałam na tej samej półce, wyciągnęłam rękę, żeby go przytrzymać, ale chwyciłam za kurtkę, która była pod klapą plecaka. To, że chwyciłam kurtkę, nie plecak, uratowało mnie – powie po latach Miłobędzka.

Pomogła jej wówczas studentka historii sztuki, Halszka Awramienko, która również mieszkała u „Orlicy” i która aż do matury przysyłała Krystynie pieniądze, a zniknęła z jej życia równie dyskretnie, jak się pojawiła (Oddasz komuś, kogo spotkasz w życiu i komu to będzie potrzebne).

Były to bardzo trudne chwile dla całej rodziny. Musieli opuścić Margonin. Przeprowadzili się do Puszczykowa, gdzie poetka mieszka do dziś. Jej matka podjęła pracę w Dyrekcji Lasów w Poznaniu, młodszy brat, Tadeusz, rozpoczął drugą klasę podstawówki, a Krystyna postanowiła przygotować się na studia medyczne.


Poznań[]

Kiedy te okazały się niemożliwe, bez wahania wybrała polonistykę i – mimo niemałych problemów związanych z pochodzeniem społecznym – została wreszcie, jako „córka robotnika leśnego”, studentką Uniwersytetu Adama Mickiewicza. Były to czasy świetności poznańskiej polonistyki. Miłobędzka z sentymentem i niegasnącym podziwem mówi o zajęciach z profesorami: Pollakiem, Eustachiewiczem, Kuraszkiewiczem, Szweykowskim, Raszewskim. Poetka działała wówczas w kole naukowym polonistów, do którego wciągnęła ją przyjaciółka, późniejsza pani profesor, Bożena Chrząstowska.

Skończywszy pierwszy – trzyletni – etap nauki, Miłobędzka przeniosła się do Wrocławia, by tam kontynuować studia literaturoznawcze, gdyż w Poznaniu na studiach magisterskich istniała wtedy jedynie specjalizacja językoznawcza.

We Wrocławiu zdobyła dyplom i otrzymała przydział do pracy nauczycielskiej na wsi daleko od domu. Udało jej się jednak uniknąć wyjazdu, w zamian przez 9 lat (1955-64) zajmowała się korektą dokumentów i książek technicznych w Instytucie Technologii Drewna w Poznaniu.


Bliscy[]

W tym okresie poślubiła swojego pierwszego męża Jerzego Miłobędzkiego. Małżeństwo trwało zaledwie trzy lata. W roku 1964, po czterech latach intensywnej korespondencji, dzięki której udało się ocalić wiele literackich pomysłów drugiego wybranka poetki, uwiecznionych w tomie Znalezione. Szkice do książki, Miłobędzka wyszła za mąż za Andrzeja Falkiewicza, wspólnego przyjaciela jej i Jerzego, eseistę, filozofa i krytyka teatralnego.

W 1969 urodził im się syn, Wojtuś. Jego dziecięce zmagania z językiem i światem nieraz miały inspirować artystkę zafascynowaną rzeczywistością najmłodszych, autorkę licznych sztuk dla dzieci. Sztuki te obok Teatru Lalki i Aktora „Marcinek” w Poznaniu, który odegrał wszystkie z tych przedstawień, realizowały liczne teatry w Polsce i Europie. W 1983 roku Miłobędzka uzyskała stopień doktora nauk humanistycznych za rozprawę o teatrze Jana Dormana.

Do 1993 roku mieszkali z Andrzejem kolejno w Koszalinie, Słupsku, znów w Koszalinie, we Wrocławiu, Kaliszu i ponownie we Wrocławiu. W 1993 przeprowadzili się do Puszczykowa, gdzie kiedyś się poznali. 22 lipca 2010 roku zmarł Andrzej Falkiewicz.

Twórczość poetycka[]


Anaglify
[]

Pierwszym cyklem poetyckim Miłobędzkiej, choć nie od razu opublikowanym, były powstałe w 1960 roku Anaglify. Utwory z tego zbioru odznaczają się ogromną prostotą. Pisane są „półprozą”, „poezją prozatorską”, ignorującą podział na wersy, ale rozbitą na krótkie strofy-akapity, bardzo liryczną. Realizują ten sam schemat – opis zjawiska, przeważnie przyrodniczego, zakończony puentą, zwykle imponująco pomysłową i świadczącą o dużej literackiej sprawności poetki. Znamionuje je charakterystyczna dla poetki głęboka i uporczywa refleksja nad słowem, znakiem i ich związkami z rzeczywistością. Jest to jednak tomik pod wieloma względami „osobny”, całkowicie autonomiczny i niebędący po prostu uwerturą do dojrzalszej twórczości późniejszej. Jest raczej „nieoszlifowanym olśnieniem”, którego będzie po latach poszukiwać Miłobędzka.Tęskniąc za doskonałym, domkniętym kołem, spróbuje szukać powrotu do początku w autocytacie, nie skądinąd zaczerpniętym, jak tylko z owego pierwszego cyklu (w twarze boga/ w strach oczu/ w kolory bez oparcia/ mów! Z tomów: Anaglify i gubione).
Z Anaglifami wiąże się historia, wyjawiona przez Andrzeja Falkiewicza w rozmowie z Jarosławem Borowcem. Zanim wiersze te były jeszcze komukolwiek znane, mężczyzna wybrał w tajemnicy przed autorką sześć tekstów z czynionych przez nią zapisków i zgłosił je do konkursu Poznańskiej Jesieni Poetyckiej. Dzień po rozstrzygnięciu konkursu, po przebalowanej nocy, oświadczył niczego nieświadomej młodej pisarce, że zdobyła pierwszą nagrodę. Mimo to długo trzeba było czekać na wydanie pełnego cyklu. Wydawcy nie byli zainteresowani debiutem. A Anaglify w całości ukazały się dopiero w 1994 roku nakadem „bruLionu” w tomie Przed wierszem.


Pokrewne[]

Pierwszym wydanym tomikiem są Pokrewne z 1970 roku. Problematyka zarysowana w tytułowym utworze zbiorku koncentruje się wokół kilku kluczowych pojęć: wędrówka, patrzenie, życie, przemijanie, śmierć, ja, drugi człowiek. Czysty, szczery zachwyt nad istnieniem nigdy nie jest wolny od lęku przed jeszcze niedoświadczonym, ale już niejasno przeczuwanym, brakiem (boję się tego nic, co głodne siedzi w oczach// co tak pulsuje w palcach kiedy chcemy ujść przed pościgiem). Bo każda rzecz zawiera w sobie swój byt i niebyt. Napisze wiele lat później poetka, jeszcze prościej i ostrzej wyrażając tę myśl: Kocham cię razem z twoją śmiercią . Ważna dla odczytania tego wiersza i całego tomiku jest symbolika koła (co to za kołujące wędrowanie (…) co tak kołu kołu w koło roku ), niepokojąca i jeszcze nie do końca tu rozstrzygnięta, rozpięta pomiędzy przeciwnymi biegunami – kołem jako znakiem spokoju i porządku czasu oraz szaleńczo wirującym błędnym kołem, które przeczy równowadze świata.


Dom, pokarmy[]

Zbiór Dom, pokarmy (1975) to dalsze zmagania z rozchwianymi proporcjami między tym, co przynależne jednostce, jej własne i niepowtarzalne a tym, co cudze, obce, wpisujące się w krąg uniwersalnego czasu (do jakich granic w języku, jak daleko mogę być z wami, do jakich najmniejszych części mowy). Pretekstem do pogłębionej refleksji nad zależnością między jednostką a światem staje się życie rodzinne, najpierw we dwójkę, a potem ożywione przyjściem na świat synka. Obserwacja dojrzewającego wraz z dzieckiem języka miała też duże znaczenie dla tak istotnej zawsze dla Miłobędzkiej refleksji nad słowem. Nawiązując do myśli cenionego przez siebie Jeana Piageta, w dziecięcym gaworzeniu poszukiwała klucza do dawno przed nią samą zamkniętej krainy znaczeń pierwotnych, najczystszych. Napisał o tych wierszach wielki przyjaciel Miłobędzkiej i Falkiewicza, Tymoteusz Karpowicz:
Właściwie poetka nie używa w ogóle języka, który by nie był metaforą, potwierdzając tym sąd Michela Deguy (Vers une théorie de la figure generalisée), że każde słowo jest metaforą – przenosi na siebie rzeczywistość, która jest jego pierwszym, prymarnym kontekstem, a więc nadaje mu też podstawowe, pierworodne znaczenie. Wszystkie słowa Miłobędzkiej dążą do swojej pradawnej kolebki, gdzie znak był tożsamością pozasłownego odpowiednika znaku.


Wykaz treści[]

Tematyka i stylistyka kolejnego tomu – wydanego w 1984 roku Wykazu treści – zmieniają się niewiele. W pierwszym utworze zawarte jest najprostsze i najprawdziwsze zarazem uzasadnienie takiego wyboru – poetka nie znalazła innego dalej prócz dziecka. Nie znalazła innego bliżej prócz dziecka. Cały świat przeżywany jest przez pryzmat mikrokosmosu rodziny trapionej przeróżnymi problemami, od tych najprostszych (Prześcignąć czymś dziury w pościeli) po najtrudniejsze (To nie do wybaczenia moje, co chce dać wziąć że umiera żyje). Coraz intensywniejsze staje się dla poetki odczucie nieustannego przenikania się i krzyżowania wszystkich planów wydarzeń, zapętlenia tytułowego wykazu treści, niemożliwości odcedzenia z materii świata i potoku zdarzeń tego, co mogłoby mieć wymiar tylko i wyłącznie prywatny, czego nawet poetycki język nie zdołałby zuniwersalizować wszechobecną metaforą, nawet plamka na tęczówce oka jest metonimią ziemi: tę rudą plamkę na tęczówce przenoszą u nas tylko kobiety, ktoś mi zsunie powieki zawstydzony i wreszcie czysta głęboka szara tęczówka ziemi „jak wrócę ze szkoły to ciebie nie będzie”.


Pamiętam[]

Osiem lat po Wykazie treści ukazał się tomik Pamiętam (zapiski ze stanu wojennego), będący poruszającym dokumentem życia w walczącej o wolność Polsce, świadectwem, w którym poczucie winy (zamordowany dnia 19 października przez Służbę Bezpieczeństwa// i nas wszystkich// (…) Mam siebie pełną gadów. ) miesza się z niejasnym przeczuciem braku końca, który mógłby być punktem odniesienia, choćby tylko potencjalnym i zawsze niedokonanym, dla wyborów moralnych jednostki (twarz tego „kiedyś” prawie roześmianą nad naszymi głowami, piękne usta mówiące złe wiersze). Miejsce i tożsamość człowieka wytrąconego nagle ze swojego osobistego świata i wtrąconego w wielką wspólnotę formującą się na znak sprzeciwu wobec zła określają rozbite czasowniki: mówi my, klęczy my, śpiewa my, doprowadzające w końcu do rozpadu esencjonalnego jesteś my.

Imiesłowy[]

Po kolejnej ośmioletniej przerwie, w roku 2000, wydane zostały Imiesłowy, w których przemawia poetka imiesłowowo patrzona chodzona żyta/ byta/ płakana mówiona// jej jest i jej będzie/ jej pisane i jej niepisane// te cości i nicości . Nie jest to jednak bynajmniej deklaracja bierności ani tym bardziej rezygnacji i kapitulacji wobec świata. Raczej akt odwagi i niemałe ryzyko, ryzyko zaufania do rzeczywistości, którą wypuszcza się z rąk z szacunku dla jego autonomii. Jest to także rozrachunek z samą sobą, z nowej perspektywy „patrzenie w jest” – to samo jest mnie i to samo jest wody (…) które scalam/ które skracam do istnienia . To pragnienie – wyrażone kiedyś w pierwszym z Anaglifów – istnienia z zewnątrz i od środka , powtórzone zostaje w Imiesłowach w formie prośby: twoimi rękami wyjąć się (zostać)/ roztrwonić się (mieć)/ złóż mnie z samych ty, wyraźniej/ będę żadna i liczna.


wszystkowiersze[]

W 2000 roku powstały również wszystkowiersze : wiersz głośny, złożony z wołania hej hop, hej hej to ja, wiersz ulotny, tak bardzo, że wiatr go porwał, wiersz głęboki, co nie tonie/ nie to nie, wiersz z pociągu, złożony z wariacji słów pole, las i przyimków, [wiersz zamknięty], nieposiadający poza tytułem żadnej treści, wiersz róża, którego lustrzane odbicie znajduje się stronę wcześniej, wiersz wróbel, co jednym „ćwirr”/ trzyma się/ tej kartki, wiersz most, który prowadzi z jednej strony kartki na drugą oraz kilka innych podobnych, niepozbawionych głębi eksperymentów poetyckich, znaczących już drogę ku formom coraz krótszym, które stopniowo zaczną dominować w twórczości Miłobędzkiej.


Po krzyku[]

Coraz wyraźniejszą inklinację ku milczeniu wyczytać można z tytułu kolejnego tomiku – Po krzyku, wydanego w 2004 roku. Tomik otwiera trójwersowy wiersz-ponaglenie: śpiesz się!/ mów się!// zostaje ci ta chwila . Strumień mowy, wbrew temu ponagleniu, biegnie jednak niespiesznie, zza zaciśniętych ust/ zza których nie wyjdę . Wiersze koncentrują się wokół rozrachunku z przeszłością, zwłaszcza tą „językową”, spokojnie zaglądają w śmierć i wieczność, która istnieje nie wiadomo, czy fizycznie, ale na pewno w słowie i pisząc, można samemu wyciągnąć z siebie to nic które połyka i którego widmo krążyło nad poezją Miłobędzkiej od pierwszych tomików.


gubione[]

Ostatni do tej pory tom wierszy poetki to gubione (2008). Trzy słowa, które uporczywie w tym tomie powracają, to: bieg, mów i jest – ruch, mówienie i istnienie zlewają się w końcu ze sobą (jest biegnące; jesteś samo śpiewa). Pojęciem nadrzędnym okazuje się jednak nie istnienie, lecz mówienie – to ono obejmuje sobą cały dostępny świat, jak zaklęcie rzucone przeciw śmierci na ostatniej stronie książki.


W 2006 roku nakładem Wydawnictwa Literackiego ukazał się tom zbierane (1960-2005), a w roku 2010, w 50. rocznicę poetyckiego debiutu Miłobędzkiej – kolejne wydanie wierszy wszystkich zbierane, gubione (1960-2010).

O dzieciach i dla dzieci[]


Pierwszą rozprawą Miłobędzkiej dotyczącą teatru dla dzieci była jej dysertacja doktorska z 1990 roku o Teatrze Dzieci Zagłębia w Będzinie, prowadzonym przez Jana Dormana. Dorman stworzył teatr nawiązujący do świata dziecięcych zabaw, który fascynował Miłobędzką i która w tej właśnie konwencji tworzyła własne sztuki dla najmłodszych.
Wiele wniosków z tej pracy przyczyniło się do powstania książki W widnokręgu odmieńca. Teatr, dziecko, kosmogonia. Ta wydana w 2008 roku praca teoretyczna to zbiór esejów poświęconych spostrzeżeniom wynikającym z uważnych obserwacji dziecięcych zachowań i metodyce edukacji poprzez teatr. Epistemologiczne tezy tego zbioru wywodzą się z podstawowej obserwacji dziecięcego świata – że poznawanie to odchodzenie od pierwotnej jedności, dekonstrukcja owego pierwszego krzyku, narzucona przez świat; to próby klasyfikacji, uporządkowania tego, co tak nagle rozłamane. W tym wszystkim – cytuje autorka Piageta – myśl, póki nie dojdzie do uświadomienia sobie własnego ja, skazana jest na ustawiczne mieszanie momentów obiektywnych z subiektywnymi, prawdy i bezpośrednich danych: układa wówczas całą świadomość na jednym poziomie, na którym zlewają się nieuchronnie stosunki realne i nieświadome emanacje jaźni .
Twórczość teatralna Miłobędzkiej, wcześniejsza i – zwłaszcza początkowo – dużo ważniejsza dla niej od poetyckiej, zebrana została w książce Siała baba mak. Gry słowne dla teatru, Wrocław 1995.


Opracowała Joanna Krenz



Bibliografia podmiotowa[]


Poezja
[]


Pokrewne, Warszawa 1970.
Dom, pokarmy, Wrocław 1975.
Wykaz treści, Warszawa 1984.
Pamiętam. Zapisy stanu wojennego, Wrocław 1992.
Przed wierszem. Zapisy dawne i nowe, Kraków – Warszawa 1994.
Imiesłowy, Wrocław 2000.
Po krzyku, Wrocław 2004.
Zbierane: 1960 – 2005, Wrocław 2006
Zbierane, gubione: 1960 – 2010, Wrocław 2010


Scenariusze teatralne[]


Siała baba mak. Gry słowne dla teatru, Wrocław 1995.


Prace teoretyczne[]


Teatr Jana Dormana. Poznań 1990.
Leśmian – Białoszewski – Karpowicz, w: „Czas Kultury” 1997, nr 1.
W widnokręgu odmieńca. Teatr, dziecko, kosmogonia, Wrocław 2008


Rozmowy, spotkania[]


Borowiec J., Szare światło. Rozmowy z Krystyną Miłobędzką i Andrzejem Falkiewiczem, Wrocław 2009.
Miłobędzka K., Znikam jestem: cztery wieczory autorskie, Wrocław 2010.


Bibliografia przedmiotowa
[]


Barańczak S., Przed i po. Szkice o poezji krajowej przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, Londyn 1988.
Barańczak S., Dramatyczna niegramatyczność, w:: „Odra” 1975, nr 12. Karpowicz T.,
Karpowicz T., Metafora otwarta. O poezji Krystyny Miłobędzkiej, w: http://www.biuroliterackie.pl/przystan/czytaj.phpó
Kuczyńska-Koschany K., Po krzyku, przed wierszem. O zapiskach poetyckich Krystyny Miłobędzkiej, „Polonistyka”, 2008, nr 4, s. 13-17.
Miłobędzka wielokrotnie, pod red. P. Śliwińskiego, Wydawnictwo WBPiCAK, seria: Wielkopolska Biblioteka Poezji, tom 8, Krytyka, tom 1, Poznań 2008.
Nyczek T., Plus nieskończoność. Trzy tercety krytyczne na poezję, teatr i malarstwo na głosy mieszane, Kraków 1997.
Smolka I., Dziewięć światów: współczesne poetki polskie, Warszawa 1997.
Sobolczyk P., Jaki lingwizm? Miłobędzka – Białoszewski, „Kresy” 2007, nr 1/2, s. 110-116