Wielkopolski Słownik Pisarek
Moje zycie z ksiazka Rabska foto

Zuzanna Rabska (1888 - 1960) - poetka, pisarka, tłumaczka, recenzentka literacka i bibliofilka. Działaczka Towarzystwa Bibliofilów Polskich. Córka Jadwigi i Aleksandra Krausharów, wybitnych postaci życia kulturalnego Warszawy ostatnich dekad XIX i początków XX wieku, gospodarzy znanego salonu gromadzącego twórców i intelektualistów. Krausharowie należeli do elity zasymilowanych Żydów warszawskich. Ojciec Rabskiej był znanym adwokatem, lecz w dziejach kultury polskiej zapisał się głównie jako historyk-varsavianista, zagorzały patriota. Matka była kobietą wyemancypowaną, znawczynią myśli filozoficznej S. Kierkegaarda; angażowała się w organizowanie tajnej edukacji dla dziewcząt ("latający uniwersytet").

Zuzanna Rabska z Wielkopolską związana była przez pochodzącego stąd męża, Władysława Rabskiego, w latach 1892-1897 redaktora "Dziennika Poznańskiego" i "Przeglądu Poznańskiego", dramatopisarza i krytyka teatralnego. Starszy od swojej żony o lat 20, Rabski był żarliwym patriotą i zagorzałym endekiem, od 1922 posłem na sejm z ramienia Narodowej Demokracji, a poza tym wielbicielem twórczości Henryka Sienkiewicza, o którego dobre imię gotów był walczyć nie tylko piórem; w roku 1903 wdał się w awanturę o autora Quo vadis?, której kulminacyjnym momentem było spoliczkowanie przezeń niechętnego Sienkiewiczowi Władysława Dawida. Przypadek Rabskiego pokazuje, iż można było być polskim patriotą-narodowcem i mieć za żonę Żydówkę - pod warunkiem oczywiście, iż była ona zasymilowana i równie patriotycznie usposobiona. Rabski zmarł w roku 1925, do ostatnich chwil czule pielęgnowany przez żonę, która tuż przed śmiercią czytała mu na głos W pustyni i w puszczy... Zofia Nałkowska w swoim dzienniku pod datą 23 III 1918 zanotowała taką oto refleksję z lektury wierszy Zuzanny Rabskiej:

"Wiersze niewątpliwie lepsze od tego, co się przypuszcza. Jest w nich pewien istotny smutek, biorący, że tak powiem, za serce. Toż samo da się powiedzieć o autorce, która niesłusznie jest ośmieszona i której wadą największą jest właśnie mąż. Jej duża kultura, duża ciekawość dla spraw ducha i twórczości w połączeniu z jakąś naiwnością, powiedziałabym łatwowiernością estetyczną, przy osobistym poznaniu bardzo mię ujęła. Jest przy tym ładna" (Dzienniki 1918-1929, s. 28).

Bibliofilstwo[]

Po swoich rodzicach i dziadkach odziedziczyła Zuzanna Rabska pasję bibliofilską, której oddawała się przez całe życie. Była także wybitną kolekcjonerką ekslibrisów, cenioną w kręgach znawców i miłośników tej sztuki. W dwutomowych wspomnieniach zatytulowanych Moje życie z książką zawarła historie księgozbiorów własnych i cudzych, portretując przy okazji wiele osób ze świata literatury i nauki, a także relacjonując liczne epizody z życia warszawskich elit intelektualnych. Dzięki temu ta autobiograficzna proza, aczkolwiek utrzymana w trącącej dziś myszką sentymentalnej stylistyce, jest znakomitym źródłem informacji biograficznych i historycznych. Szczególną wartość mają rozdziały poświęcone życiu w okupowanej przez Niemców Warszawie - równie przejmująco pisze w nich Rabska o dramatycznych losach ludzkich i o zagładzie książek, jeden z rozdziałów książki nosi tytuł "Krematorium książek". Jej własne zbiory spłonęły warszawskich pożogach 1939 i 1944 roku oraz wskutek grabieży dokonanej przez hitlerówców po aresztowaniu córki i zięcia Rabskiej w listopadzie 1943 roku; tylko drobna ich część ocalała. Ona sama została aresztowana i spędziła na Pawiaku dwa miesiące. Zwolniona z więzienia, zagrożona jako Żydówka denuncjacją, ukrywała się m.in. w Zakładzie dla Starców i Kalek pod wezwaniem św. Władysława. W stolicy przeżyła powstanie. Po wojnie udało jej się częściowo odbudować swoje zbiory książkowe, schyłkowe lata życia poświęciła twóczości dla dzieci i młodzieży, twóczości przekładowej i spisywaniu wspomnień. W latach 50. bezskutecznie próbowała reaktywować Towarzystwo Bibliofilów Polskich. Jest pochowana na Powązkach razem ze swoim ojcem.

Kraushar Aleksander, 14.04

W Śmiełowie[]

Moim życiu z książką znalazł się uroczy fragment o wizycie Zuzanny Rabskiej w Śmiełowie, złożonej w setną rocznicę pobytu Adama Mickiewicza w tamtejszym majątku Antoniny i Hieronima Gorzeńskich. We właściwym sobie, nieco egzaltowanym i pensjonarskim stylu, autorka pisała o tym doświadczeniu, mieszając przeszłość z teraźniejszością i uobecniając postać poety:

"Późnym wieczorem bryczka wioząca mnie z Żurek zatrzymała się przed śmiełowskim pałacem, którego wysokie filary bielały w mroku. Pomiędzy filarami stała dziedziczka Śmiełowa, pani Chełkowska, trzymająca wysoko w ręku zapalony świecznik.

- Walizkę gościa proszę zanieść do pokoju Mickiewicza! - zwróciła się do stangreta.

Do pokoju Mickiewicza! Od tej chwili zaczęło się czarodziejstwo wspomnień o naszym wieszczu!

[...] W tym pokoju Adam rozmyślał, szarpany troską o losy ojczyzny, do której pragnął się przedostać, aby wziąć udział w powstaniu. Emanacje jego myśli i niepokojów tkwią w murach i drzewach szumiących w mrokach nocy za oknami.

[...] Mickiewicz w Śmiełowie to gość miły i przystępny. Mówi się o nim jak o dobrym towarzyszu, który swoją osobą kłopotu gospodarzom nie przysparza, a przyjemną rozmową ożywia staroświeckie, surowe komnaty pałacu. Zjechał tu po długiej tułaczce na obczyźnie z sercem wezbranym tęsknotą za krajem, a teraz oto siedzi przy długim stole (państwo Ch. mieli osiemnaścioro dzieci) i rozprawia o stadninie rasowych koni, którymi słyną śmiełowskie stajnie.

Ten smagły 32-letni mężczyzna o marzących oczach i płowym zaroście, ubrany z wiejska lub po myśliwsku, bo przepada za polowaniem, bierze udział w rozmowach i dyskusjach. Wszyscy powołują się na jego zdanie, cytują jego słowa...

Podczas pierwszej przechadzki po parku zaprowadzono mnie do "dębu Mickiewicza". Jak warkocz jemioły oplata się dokoła drzewa legenda. Pewnego dnia po burzy wieszcz przechadzając się po parku z panią Gorzeńską spostrzegł na ścieżce dąbek wyrwany pzez wicher. Był wówczas pod wrażeniem rozpaczliwych wieści dochodzących z Warszawy. "Oto nasz obraz - powiedział wskazując złamane drzewko. - Nie traćmy jednak nadziei i ratujmy, co się da". Podniósł złamaną drzewinę, naprostował, zasadził od nowa i otoczył troskliwą opieką".

Nie mogło zabraknąć w tej opowieści związanego ze Śmiełowem i Mickiewiczem wątku romansowego. Postać Konstancji Łubieńskiej w interpretacji Zuzanny Rabskiej nie wypada wszakże zbyt pozytywnie: "Pani Konstancja, afektowana i sentymenalna, recytuje zgrabne wierszyki, które układa wieczorami w swoim pokoju, aby rozproszyć chmurę na czole poety. To przecież jej misja wobec wieszcza, którego wszyscy uwielbiają i radzi by uchronić od melancholii. [...] Pretensjonalna uwodzicielko, zrodzona w wyobraźni poety podczas wieczornych spacerów po parku i podczas deklamacji przeplatanej pocałunkami! na pewno nie przypuszczałaś, że służysz młodemu poecie za pierwowzór Telimeny..." (Moje życie z książką, t. 2, s. 206-209).

Bibliografia[]

Z. Rabska, Moje życie z książką, t. 1 i 2, Wrocław 1964.

Z. Nałkowska, Dzienniki III 1918-1929, opr. wstęp i komentarz H. Kirchner, Warszawa 1980.